Deweloperzy co do zasady zgadzają się z ideą wprowadzenia większej ochrony dla nabywców lokali i utworzenia Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego, ale sprzeciw budzi wysokość składek, które będą do niego odprowadzane. W założeniu UOKiK na DFG ma trafiać ok. 140 mln zł, aby rokrocznie pokryć ewentualną upadłość jednego dużego i dwóch mniejszych deweloperów. – Takie przypadki są sporadyczne, nie ma uzasadnienia dla wprowadzania dodatkowych obciążeń finansowych dla nabywców – ocenia Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
– Deweloperski Fundusz Gwarancyjny ma być kolejnym – po rachunkach powierniczych – zabezpieczeniem nabywcy. W skrócie będzie polegać na tym, że w przypadku upadłości dewelopera lub niewywiązania się z umowy nabywca otrzyma z takiego funduszu zwrot wpłaconych środków. Ma to działać podobnie jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Oczywiście będzie też kosztować, bo nabywcy mają dopłacać do tego 2 proc. wartości mieszkania, szczegółowa kwota zostanie ustalona w rozporządzeniu. I właśnie odnośnie do wysokości tych składek branża ma największe zastrzeżenia – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Konrad Płochocki.
Deweloperski Fundusz Gwarancyjny ma zapewnić dodatkową ochronę osobom, które kupują mieszkania na rynku pierwotnym. Autorem tego pomysłu jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wskazuje, że istniejące w tej chwili rozwiązania nie gwarantują nabywcom wystarczającej ochrony na wypadek upadłości dewelopera.
Obecnie większość deweloperów stosuje otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy, bez dodatkowych zabezpieczeń w postaci gwarancji ubezpieczeniowej albo bankowej (tzw. OMRP). Wypłata środków zgromadzonych na takim rachunku następuje – zgodnie z harmonogramem projektu określonym w umowie deweloperskiej – przed przeniesieniem własności nieruchomości na nabywcę. Jednak w przypadku upadłości dewelopera powoduje to ryzyko utraty przez kupującego zarówno środków finansowych, jak i nieruchomości – wskazał UOKiK.
– W mediach jest wiele przekłamań dotyczących tego, ile upadłości deweloperskich mieliśmy w funkcjonującym dotychczas systemie zabezpieczeń, czyli na rachunkach powierniczych. Przed ich wprowadzeniem upadłości rzeczywiście było sporo. Od 2015 roku, kiedy większość rynku weszła na otwarte rachunki powiernicze, za ich pośrednictwem przeprowadzono około pół miliona transakcji, a zidentyfikowaliśmy tylko dwie upadłości deweloperskie. W obu tych przypadkach nabywcy otrzymali swoje mieszkania bez żadnych dopłat. Dlatego staramy się dopytać UOKiK, czy rzeczywiście dotychczasowy system zabezpieczeń zawiódł, jakie były w związku z tym straty i jakie jest uzasadnienie dla wprowadzania dodatkowych obciążeń finansowych dla nabywców – mówi dyrektor generalny PZFD.
Branża przeciwna wysokości nowych składek
Projekt nowej ustawy zakłada, że Deweloperski Fundusz Gwarancyjny będą zasilać składki wpłacane przez deweloperów. W skrócie: deweloper będzie mógł zaoferować nabywcom otwarte bądź zamknięte rachunki powiernicze, na które ci będą wpłacać pieniądze. Od każdej takiej wpłaty deweloper będzie musiał jednak odprowadzić składkę na nowo utworzony fundusz. Jej wysokość określi w rozporządzeniu minister do spraw budownictwa, ale maksymalnie ma ona wynieść 2 proc. w przypadku otwartego mieszkaniowego rachunku powierniczego albo 0,2 proc. w przypadku zamkniętego mieszkaniowego rachunku powierniczego (tzw. ZMRP). To i tak kompromisowe stawki w porównaniu do tych, które UOKiK proponował początkowo (5 proc. dla OMRP i 1 proc. dla ZMRP).
– Pierwotnie miało to być 5 proc., co spotkało się z bardzo silnym sprzeciwem. Później stanęło na 3 proc., a obecnie na 2 proc. Nadal uważamy jednak, że to nie powinno być więcej niż 0,5 proc. wartości lokalu, żeby nabywcy lokali nie ponosili niepotrzebnie zbyt dużych kosztów – mówi Konrad Płochocki.
Dyrektor PZFD wskazuje, że co do zasady rynek zgadza się z ideą wprowadzenia większej ochrony dla nabywców lokali i utworzenia nowego funduszu. Sprzeciw branży budzi jednak wysokość składek, które będą do niego odprowadzane. W założeniu UOKiK na DFG ma trafić ok. 140 mln zł, aby rokrocznie pokryć ewentualną upadłość jednego dużego i dwóch mniejszych deweloperów.
– Zależy nam na bezpiecznych transakcjach i na tym, żeby kupowanie mieszkania od dewelopera było absolutnie pewne, bo wtedy klienci chętniej w nie inwestują. To służy rynkowi. Zgadzamy się z ideą Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego, ale wskazujemy, że przypadki upadłości są sporadyczne, a nabywcy otrzymują mieszkania albo odzyskują pieniądze. Dlatego nie widzimy uzasadnienia dla zabierania do 2 proc. wartości mieszkania rok w rok – podkreśla ekspert.
Jak ocenia, projektowane rozwiązanie z całą pewnością spowoduje wzrost cen mieszkań, bo deweloperzy spróbują choć w części przerzucić to nowe obciążenie na nabywców. Zwłaszcza że – choć sama składka ma wynieść do 2 proc. – ponoszone przez deweloperów koszty wzrosną jeszcze bardziej.
– Spodziewamy się, że ten system będzie oznaczać również dodatkowe obciążenia administracyjne, które narzuci na nas ustawa, i one również lekko wpłyną na wyższe koszty funkcjonowania firm deweloperskich – mówi Konrad Płochocki.
Zmiany w prawie – nie tylko Deweloperski Fundusz Gwarancyjny
Przedłożony przez UOKiK projekt ustawy o ochronie praw nabywcy lokalu mieszkalnego lub domu jednorodzinnego oraz o Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym jest na etapie prac sejmowych. Po pierwszym czytaniu w środę 17 marca został skierowany do Komisji Infrastruktury, choć większość klubów zapowiedziała poparcie projektowanych rozwiązań.
– Oprócz Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego projekt przewiduje jeszcze szereg innych zmian, takich jak m.in. dużo szerszy zakres kontroli deweloperów przez banki czy objęcie tą ustawą również gotowych, wybudowanych lokali i lokali garażowych, które byłyby nabywane wspólnie z mieszkaniem – wymienia dyrektor generalny PZFD.
Zgodnie z projektem nowe przepisy mają zacząć obowiązywać po 12 miesiącach od publikacji w Dzienniku Ustaw, za wyjątkiem zapisów o Deweloperskim Funduszu Gwarancyjnym, które wejdą w życie po upływie 30 dni od dnia ogłoszenia.