Można powiedzieć, że założenie, które przyjęliśmy w naszym wyliczeniu, jest dość ostrożne, jednak wynika ono z faktów. W rzeczywistości największy odsetek oszczędzających regularnie Polaków odkłada co miesiąc mniej niż 10 proc. pensji. Tak wynika z ostatniego raportu Intrum “European Consumer Payment Report 2021”.
Według tego badania 81 proc. mężczyzn i 71 proc. kobiet oszczędza co miesiąc. Największy odsetek pytanych (49 proc. kobiet i 44 proc. mężczyzn) odkłada mniej niż 10 proc. swoich zarobków. Tylko 22 proc. mężczyzn i 13 proc. kobiet odkłada 10-20 proc. swoich pensji. Powyżej 20 proc. regularnie oszczędza natomiast zaledwie 14 proc. mężczyzn i 9 proc. kobiet.
Tak więc nasz modelowy oszczędzający, który co miesiąc odkładałby 10 proc. zarobków, i tak byłby „ambitny” w porównaniu do rzeczywistych zachowań Polaków w tym zakresie.
Przyjęliśmy, że oszczędzający na mieszkanie zarabia równowartość średniej pensji w sektorze przedsiębiorstw z marca 2022. Zbadaliśmy, ile lat zajęłoby oszczędzanie na mieszkanie w przypadku zakupu 50 – metrowej nieruchomości w przeciętnej cenie, w 5 miastach wojewódzkich: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Katowicach i Białymstoku.
Zarobki i ceny
Dane dotyczące średnich pensji w wymienionych ośrodkach mogą zaskakiwać. Okazuje się, że – wbrew obiegowemu przekonaniu – ośrodkiem, w którym zarabia się najlepiej, nie jest Warszawa. Wyprzedził ją Kraków. Zgodnie z danymi GUS za marzec 2022, przeciętna pensja w sektorze przedsiębiorstw w Warszawie wynosiła 8494 zł brutto, czyli 6078 netto (przy umowie o pracę). W Krakowie natomiast w tym samym okresie średni zarobek wynosił 8875 zł brutto, a więc 6301 zł netto. W Katowicach zarabiało się 7448 zł, czyli 5340 zł na rękę, we Wrocławiu 7064 zł, a więc 5070 zł netto. W zamykającym stawkę Białymstoku było to 5518 zł brutto, czyli 3991 zł netto.
Niekoniecznie jednak jest tak, że mieszkańcy ośrodków, gdzie zarabia się mniej, są z góry na straconej pozycji, bowiem liczą się także ceny mieszkań. Korelacja zarobków do cen mówi o sile nabywczej na rynku nieruchomości. W naszym wyliczeniu wzięliśmy pod uwagę średnie stawki z I kw. 2022 z rynku pierwotnego, które podaje NBP.
Najdroższym miastem, jeśli chodzi o ceny mieszkań jest Warszawa. W stolicy 1 mkw. nowego mieszkania w I kw. 2022 kosztował 12412 zł. By kupić 50 mkw., trzeba było wydać 620 tys. zł. W Krakowie 1 mkw. z rynku pierwotnego to wydatek średnio 10494 zł. Na 50 mkw. trzeba wydać 524 tys. zł. We Wrocławiu 1 mkw. nowego mieszkania kosztuje 10029 zł, a 50 mkw. to koszt 501 tys. W Katowicach mieszkania są wyraźnie tańsze. Za 1 mkw. z rynku pierwotnego płaci się średnio 8928 zł, a 50 mkw. kosztuje 446 tys. zł. Najtańsze mieszkania wśród miast, które uwzględniliśmy, są w Białymstoku. Tu 1 mkw. to wydatek 8036 zł. 50 mkw. Kosztuje 401 tys. zł.
Oszczędzanie wszystkiego
Zanim odpowiemy na pytanie, ile lat trzeba by było oszczędzać 10 proc. z pensji, by uciułać na mieszkanie, pokuśmy się o bardziej radykalne wyliczenie. Sprawdźmy, ile lat nam zajmie odkładanie, przy założeniu, że na cel mieszkaniowy poświęcamy co miesiąc całą pensję. Krótko mówiąc – zarobki „idą” w całości na mieszkanie.
Przy takim założeniu, kupujący w Warszawie musiałby odkładać całą pensję regularnie przez 102 miesiące, czyli 8 i pół roku. Kupującemu w Krakowie zajęłoby to 83 miesiące, czyli niecałe 7 lat. We Wrocławiu trzeba by było oszczędzać całą pensję przez 98 miesięcy, a więc ponad 8 lat. W Katowicach należałoby odkładać przez 83 miesiące, czyli – tak jak w Krakowie – niecałe 7 lat. Z kolei jeśli chodzi o Białystok – tu potrzeba byłoby aż 100 miesięcy (a więc ponad 8 lat) – nieco tylko mniej niż w Warszawie.
Okazuje się więc, że w najgorszej sytuacji są kupujący w miastach, gdzie zarabia się bardzo dobrze i najmniej. Z kolei w najlepszym położeniu znajdują się mieszkańcy Krakowa i Katowic. Tu relacja cen mieszkań do zarobków okazuje się najkorzystniejsza. Generalnie jednak różnice nie są duże. By myśleć o kupnie za gotówkę mieszkania, trzeba odkładać całą pensję co miesiąc przez około 7 – 8 lat.
10 procent pensji
Nietrudno skonstatować, że w takim układzie, odkładanie po 10 proc. pensji, by uciułać na mieszkanie, jest zadaniem niewykonalnym. W Warszawie odkładając co miesiąc 607 zł, czyli właśnie 10 proc. ze średnich zarobków w sektorze przedsiębiorstw, musielibyśmy to robić przez aż 1021 miesięcy, czyli 85 lat.
W Krakowie zajęłoby nam to blisko 70 lat, tyle samo w Katowicach. We Wrocławiu trzeba by było oszczędzać przez 980 miesięcy, a więc ponad 81 lat, a w Białymstoku byłoby to 1000 miesięcy, o rok i 8 miesięcy więcej niż we Wrocławiu. Wnioski są smutne, zwłaszcza jeśli zdamy sobie sprawę, że nawet odkładanie sporej kwoty w postaci 20 proc. pensji, wiązałoby się z koniecznością oszczędzania na mieszkanie przez 35 – 40 lat. Okazuje się, że jeśli zarabiamy przeciętnie i nie mamy innych źródeł dochodu, ani szansy, by odkładać regularnie większe kwoty, nie mamy też realnej szansy na kupno mieszkania bez „pomocy” kredytu.
Oszczędzanie na wkład własny
W tym kontekście sensowniejsze będzie sprawdzenie, ile czasu zajęłoby odkładanie po 10 proc. pensji miesięcznie na konieczny wkład własny kredytu. Mowa o 10 proc. wartości nieruchomości (z dodatkowym ubezpieczeniem) lub 20 proc. (bez dodatkowych kosztów).
W Warszawie, by uzbierać konieczne 62 tys. zł na 10 proc. wkład, należałby 10 proc. pensji odkładać przez 102 miesiące, a więc 8,5 roku. Na 20 proc. wkład oszczędzalibyśmy aż 17 lat. W Krakowie potrzebowalibyśmy blisko 7 lat, by uzbierać na minimalny wkład własny, tyle samo w Katowicach, we Wrocławiu byłoby to 8 lat, podobnie w Białymstoku. Jeśli chcielibyśmy odkładać po 10 proc. pensji na 20 proc. wkład własny, potrzebny czas wydłuża się o 100 proc.
Tak więc, przy aktualnych cenach mieszkań i przeciętnych zarobkach, również oszczędzanie z pensji po to, by móc zaciągnąć kredyt, okazuje się zadaniem długodystansowym…