Rosnące ceny gazu i węgla, jak również coraz wyższe koszty uprawnień do emisji dwutlenku węgla sprawiają, że sezon grzewczy 2018/2019 to bardzo gorący temat. Informacje o kolejnych podwyżkach szczególnie chłodno przyjmują mieszkańcy gospodarstw podłączonych do sieci ciepłowniczych, a także właściciele domów ogrzewanych kotłami elektrycznymi. Jak przygotować się na podwyżki, które wydają się nieuchronne? Eksperci zgodnie podkreślają: czym prędzej zadbać o ograniczenie strat poprzez odpowiednią izolację budynków!
Rosnące koszty wytwarzania energii uderzą w portfele Polaków w dwójnasób, powodując zarówno podwyżki cen prądu elektrycznego, jak i ciepła. Głównym „winowajcą” są prawa do emisji dwutlenku węgla. Jeszcze 10 lat temu producenci energii za każdą tonę powyżej ustalonego limitu musiały zapłacić od 3,5 do 5 euro. Obecnie koszt ten wzrósł do 20-25 euro, co stanowi niemal 3,5-krotną podwyżkę na przestrzeni 12 miesięcy. Co gorsza, zdaniem analityków w ciągu najbliższych 5 lat ceny mogą podskoczyć do 35-40 euro, a okresowo do, bagatela, 50 euro. – Warto zauważyć, że cena samego węgla kamiennego, a więc najpopularniejszego paliwa dla sektora ciepłowniczego, wzrosła w ciągu ostatniego roku o blisko jedną trzecią – podkreśla Adam Buszko, ekspert z firmy Paroc.
Na reakcję dostawców nie trzeba było długo czekać. Jak wynika z bieżących doniesień Urzędu Regulacji Energetyki, spółki energetyczne złożyły wnioski o średnio 30-procentowe podwyżki taryf dla gospodarstw domowych w 2019 roku. Przedsiębiorstwa ciepłownicze jesienią postulowały stawki, które oznaczałyby wzrost rachunków za ogrzewanie rzędu od kilku do nawet kilkunastu procent. W obliczu nadchodzących wyborów rząd zapowiada ustawę o rekompensatach, które miałyby zatamować drenaż portfeli Polaków. Dokument ma jednak obejmować jedynie najbliższy rok. Nasuwa się pytanie: co dalej?
Nie trać energii – ociepl swój dom!
Stara lekarska prawda głosi, że lepiej zapobiegać, niż leczyć. Zasada ta znajduje też odzwierciedlenie w przypadku eksploatacji gospodarstw domowych. Podwyżki cen energii to kwestia czasu, dlatego aby zmniejszyć ich wpływ na domowy budżet, logicznym posunięciem w pierwszej kolejności staje się ograniczenie własnego zapotrzebowania. – Rosnące koszty to w znacznej mierze pokłosie decyzji politycznych zmierzających do dekarbonizacji miksu energetycznego państw Unii Europejskiej. Źródło energii staje się jednak sprawą drugorzędną, jeżeli najpierw nie zadbamy o ograniczenie jej strat – wyjaśnia Adam Buszko. – Bilans energetyczny budynków można bowiem porównać do wiadra, do którego nalewamy wody. Jeśli naczynie będzie dziurawe, to choćby sama woda była najczystsza, ciągle będziemy stratni – dodaje.
Gdzie kryją się wspomniane dziury? Istotny udział w stratach energetycznych ma stolarka, choć na rynku dostępne są już wysoce energooszczędne rozwiązania. Przyjmuje się, że najwięcej ciepła ucieka z domów poprzez dachy i ściany zewnętrzne. Odpowiedniej grubości ocieplenie pozwala znacząco ograniczyć owe straty, co zmniejsza konieczną do dostarczenia ilość energii. Ile można by zaoszczędzić, stawiając na docieplenie istniejącego domu do optymalnego ekonomicznie poziomu? – Koszt termomodernizacji przeciętnego, 120-metrowego domu wełną kamienną o grubości 25 cm dla ścian zewnętrznych i 35 cm na dachu nie przekracza kilku procent wartości nieruchomości – wylicza Adam Buszko. – Uzyskane w ten sposób oszczędności zwracają się w ciągu 7-10 lat, w trakcie których zużywamy mniej energii i wydajemy mniej pieniędzy – dodaje ekspert firmy Paroc.
Oszczędności w skali makro
Potencjał oszczędności, jakie wynikają z docieplania starych budynków, kryje się nie tylko w portfelach ich użytkowników, lecz także w powietrzu, którym wszyscy oddychamy. W obliczu rosnących cen energii, rządzący tym śmielej mogą pomyśleć o instrumentach zakładających systemową inwestycję w ograniczenie emisji dwutlenku węgla. Jak podkreślają producenci izolacji budowlanych, skala potencjalnych oszczędności daje do myślenia. – Termomodernizacja na racjonalnym, uzasadnionym ekonomicznie poziome 3,5 mln domów jednorodzinnych zapewniłoby roczne oszczędności surowców w postaci niemal 1 mld m³ gazu i przeszło 1,6 mln ton węgla – podsumowuje Adam Buszko.
W kontekście podwyżek cen prądu i ciepła nie należy już pytać „czy?”, ani „kiedy?”, tylko „ile?”. Wiele wskazuje na to, że rok 2019 może być jeszcze momentem przejściowym. Co nas czeka dalej? Nad tym najlepiej zastanowić się w odpowiednio ocieplonych budynkach, w które nadchodzące podwyżki uderzą w najmniejszym stopniu.