Site icon Portal Nieruchomości

Podsumowanie sytuacji na rynku nieruchomości w 2022 roku

Panorama Warszawy

Przesilenie – to zjawisko doskonale definiujące ubiegłoroczny rynek mieszkaniowy. Kupującym we znaki dały się rosnące stopy procentowe i zaostrzona polityka kredytowa banków, deweloperzy zaś musieli zmierzyć się  z ograniczonym popytem, a nawet koniecznością wstrzymywania swoich projektów. 

Wiele negatywnych bodźców

Branża nieruchomości w ostatnich 12 miesiącach bardzo wyraźnie zmieniła swoje oblicze. Po intensywnym 2021 r. nastąpił okres wyhamowania i zmodyfikowania koniunktury. Zabrakło między innymi rąk do pracy. Po okresie pandemii, za naszą wschodnią granicą wybuchła wojna, która spowodowała gwałtowny odpływ pracowników budowlanych z Ukrainy, czy Białorusi. W konsekwencji konfliktu załamały się również łańcuchy dostaw, a koszty surowców praktycznie z miejsca poszybowały w górę. Największy wpływ na deweloperów miało jednak obniżenie zdolności kredytowej Polaków, która w porównaniu do poprzedniego roku spadła nawet o 60 proc. – podaje portal Forsal.pl. W wyniku tego, sprzedaż nieruchomości zaczęła pikować.

Dała tu o sobie znać rynkowa cykliczność. Stało się to, co było nieuniknione, a wręcz oczekiwane, tyle tylko, że w sposób zaskakująco dynamiczny. To rok mocnego tąpnięcia statystyk rynkowych i wielkiej niepewności co do bliższej i dalszej przyszłości. Wychodzenie z dosyć głębokiego i wciąż raczej nie osiągniętego dołka koniunktury, może okazać się trudne, pracochłonne i raczej długotrwałe – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. 

Otodom Analytics podaje, że do końca listopada w siedmiu największych miastach sprzedano łącznie 37,3 tys. nowych lokali, podczas gdy w całym 2021 r. było ich 65,7 tys. To efekt zapaści na rynku kredytów hipotecznych po serii podwyżek stóp procentowych i wprowadzeniu rekomendacji KNF, według której banki, licząc zdolność kredytową klientów, do bieżącej stopy doliczają jeszcze 5 pkt proc. Według danych NBP odnotowano tym samym spadek liczby nowych umów na kredyt hipoteczny o ok. 71 proc. rok do roku, wobec wzrostu o ok. 36 proc. r/r w III kw. 2021 r. Sytuację ratowali jedynie tzw. klienci gotówkowi, inwestując w mieszkania głównie jako zabezpieczenie przed galopującą inflacją.

Rok 2022 zostanie zapamiętany najpewniej głównie z powodu bardzo gwałtownego spadku popytu. Nie wszystkiemu są jednak winne podniesione stopy procentowe, bo zmniejszenie zainteresowania zaczęło być widoczne już wcześniej. Dla przykładu, w Warszawie sprzedaż w III kw. 2021 r. była aż o 38 proc. mniejsza niż na początku roku. Ceny osiągnęły wtedy bowiem poziom, który coraz mniej kupujących było w stanie zaakceptować. W tej sytuacji popyt zaczął się przenosić do miejscowości okalających metropolie, gdzie mieszkania są tańsze średnio nawet o 30-40 proc. Do zmiany preferencji klientów przyczyniło się także szerokie upowszechnianie się pracy zdalnej – mówi Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl. O wspomnianych zmianach preferencji nabywców, jednak w szerszym kontekście, mówi Cezary Chybowski, prezes Reliance Polska: – Mamy do czynienia z pewnym przebiegunowaniem potrzeb klientów – zarówno na skutek horrendalnie rosnących kosztów kredytów, jak i postępujących zmian światopoglądowych. Na rynek wchodzą bowiem młodsze pokolenia, które nie są przyzwyczajone do posiadania, a bardziej do użytkowania. Preferują oni mobilność ponad stateczność i własność. W związku z powyższym będą bardzo dobrymi klientami pod kątem najmu nieruchomości, jeżeli tylko weźmiemy pod uwagę, że będzie ich na ten najem stać.

Podaż w odwrocie

Ograniczony popyt to również ograniczenie możliwości podażowych. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, od stycznia do października 2022 roku rozpoczęto budowę zaledwie 178,3 tys. mieszkań, co daje wartość o ponad 25,3 proc. mniejszą niż jeszcze przed rokiem. To znaczący spadek mogący doprowadzić nawet do kryzysowej sytuacji mieszkaniowej w naszym kraju, która już teraz jest dość przeciętna, gdyż w Polsce przypada znacznie mniej lokali na osobę, niż w innych krajach Europy Zachodniej. Jak podaje PKO BP na podstawie wyników spisu powszechnego z 2021 r., miernik zaspokojenia potrzeb wyniósł w okresie międzyspisowym średnio 400 mieszkań na 1000 osób.

Na pewno obecna sytuacja sprawia, że działania deweloperów są bardziej ostrożne i część firm wycofała się z nowych projektów do czasu sprzedaży bieżącej oferty. Mają one problem z realizacją nowych inwestycji nie tylko przez mniejsze zainteresowanie klientów. W skali roku w największym stopniu wzrosło znaczenie trudności wynikających z niepewności ogólnej sytuacji gospodarczej i kosztów materiałów. Dzieje się to głównie z powodu wysokich ceny samych surowców, rekordowych kosztów energii, a także presji płacowej ze strony pracowników – mówi Wojciech Wołkowski, członek zarządu Q3D Contract.

Nominalne ceny mieszkań wzrosły

Pomimo nagromadzenia negatywnych czynników nie byliśmy jednak świadkami spadku średnich cen ofertowych mieszkań. Te w listopadzie zdrożały o 11 proc. rok do roku na rynku pierwotnym oraz o 8 proc. w przypadku lokali na rynku wtórnym – wynika z raportu Otodom. Na nominalne wzrosty wpływ miała jednak głównie zmiana struktury sprzedaży, a nie same wzrosty kwot wpisywanych w aktach notarialnych. W raporcie NBP czytamy, że w ujęciu kwartalnym średnia cena transakcyjna notowana w Warszawie wzrosła o 3 proc., w Gdańsku o 6,4 proc., Krakowie o 4,4 proc., Poznaniu o 3,2 proc., a we Wrocławiu o 1,8 proc. W skali roku wzrost stawek notowanych na największych polskich rynkach nieruchomości wyniósł od niespełna 16 proc. w Warszawie i Gdańsku do 22 proc. w Poznaniu. Jak jednak zauważają analitycy Narodowego Banku Polskiego, realnie, czyli w odniesieniu do inflacji, w III kw. 2022 r. zanotowano spadek dynamiki stawek.

Niektórzy analitycy już od dwóch lat wypatrywali „pęknięcia bańki cenowej”. Nie miało to jednak miejsca. Po pierwsze, deweloperzy starali się tak dawkować podaż, by zrównoważyć ją z popytem, a w efekcie uniknąć zaostrzenia konkurencji cenowej. Po drugie, przez większość roku mieliśmy do czynienia z galopującym wzrostem kosztów budowy. W efekcie poprzeczka cenowa szła w górę. Widać to m.in. po tym, jak dramatycznie szybko kurczyła się w największych miastach oferta mieszkań z ceną poniżej 8 tys. zł za mkw. Przykładem może być Poznań, w którym udział lokali w cenie nieprzekraczającej tego pułapu zmniejszył się w ciągu ostatnich 12 miesięcy z 45 proc. do 4 proc. – mówi Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl.

Jak powszechnie wiadomo – nic nie trwa wiecznie. Zmiana dotyczy wszystkiego wokół nas, a rynek nieruchomości nie jest odmiennym przypadkiem. To, co jeszcze nie tak dawno uznawane było za abstrakcję – pandemia, wojna, inflacja – stało się rzeczywistością, która odciska swoje piętno nie tylko na wielkości i strukturze obrotu mieszkaniami, ale również na portfelach klientów.

Exit mobile version