Inżynierowie budowy, kierownicy budowy czy wreszcie osoby gotowe do podjęcia pracy przy budowaniu domów czy realizowaniu inwestycji deweloperskich czy drogowych – branża budowlana rekrutuje na potęgę. Sektor ten od wielu miesięcy boryka się z wieloma problemami – najpierw koronawirus, następnie problemy z dostarczaniem surowców i materiałów budowlanych, potem wzrost cen mediów, gazu i kosztów pracowniczych, a teraz wojna na Ukrainie, która dosłownie zmiotła pracowników z placów budowy.
Firmy budowlane przyjmują do pracy z otwartymi ramionami. Przed nami sezon wiosenny i letni, gdzie prace na budowach powinny jeszcze mocniej przyspieszać po zimie. Tymczasem mamy wizję poważnych braków kadrowych – mówi Anna Sudolska, ekspert rynku pracy, członek zarządu Idea HR Group.
- W wielu firmach budowlanych nawet 100% składu pracowników to osoby z Ukrainy. Zdarza się, że 50-60% zespołu decyduje się na powrót na Ukrainę
- Opuszczenie placów budowy przez pracowników z Ukrainy wiązać się będzie z opóźnieniami w realizacjach zadań oraz ze wzrostem presji płacowej ze strony pozostałych i nowozatrudnionych pracowników
- Największy problem będzie mieć sektor deweloperski, który w czasie pandemii otwierał inwestycje za inwestycją, opierając się w dużej mierze na pracownikach z zagranicy
Nawet połowa pracowników odchodzi z pracy. Idą walczyć o ojczyznę i opiekować się rodziną
Nie da się ukryć, że trwająca od kilkunastu dni agresja rosyjska na Ukrainę spowodowała wielkie zmiany na rynku pracy. Najsilniej odczuwalne są one w transporcie oraz w branży budowlanej. Przedsiębiorcy obawiają się, że nie będą w stanie dokończyć swoich inwestycji. Na wojnę często ruszyły ogromne ilości mężczyzn, którzy dotychczas głównie pracowali w budowlance.
– Zgłaszają się do nas osoby, które straciły nawet 50% składu swojego dotychczasowego zespołu z powodu wojny. Pracownicy z Ukrainy mówią, że walka o ojczyznę i ochrona rodziny jest ich obowiązkiem. Wyjeżdżają więc i porzucają pracę albo proszą o to, by szefowie udzielili im bezterminowego wolnego, by mogli ściągnąć swoje rodziny i uspokoić sytuację życiową. Przedsiębiorcy wiedzą, że mamy do czynienia z sytuacjami z którymi nie należy dyskutować. Muszą więc szybko łatać kadrowe dziury i jeszcze mocniej dbać o pracowników, którzy zostali lub są gotowi do podjęcia pracy. Presja płacowa w budowlance urośnie jeszcze bardziej – mówi Anna Sudolska.
– Mówiono, że branża budowlana jest odporna na Covid-19 i z pandemii koronawirusa wyszła nie tylko nieosłabiona, ale i wzmocniona. Spodziewamy się, że braki na rynku pracy mogą spowodować, że niektóre zlecenia będą droższe niż przewidywano oraz zrealizowane później niż w harmonogramach. Pracodawcy i zleceniodawcy wydają się jednak być świadomi, że wojna zachwiała fundamentem kadrowym sektora gospodarki jakim jest budownictwo – mówi Anna Sudolska.
Trudne wyzwanie pracodawców: zwiększyć rekrutację i zatrzymać pracowników z Ukrainy, którzy pozostają w Polsce
Co więc muszą zrobić pracodawcy, by utrzymać możliwie duże tempo inwestycji? Pod kątem kadrowym sprawa wydaje się oczywista. – Im większe wynagrodzenie, tym większa szansa na dobrą rekrutacje Polaków do realizacji inwestycji budowlanych. Poza tym pracodawcy muszą zadbać o pracowników z Ukrainy, którzy pozostali na miejscu. Oni pewnie mają rodziny, które będą wymagać wsparcia finansowego, psychologicznego i ogólnie życiowego. To okazja dla pracodawcy do wykazania się i pokazania swojej odpowiedzialności społecznej. Taki pracodawca będzie mieć wierniejszych i mniej skłonnych do odchodzenia pracowników – mówi Anna Sudolska.
– Możliwe jest też zawiązywanie komityw gospodarczych i outsourcing pracowników do realizacji niektórych zadań, ale to w czasie kryzysu kadrowego na rynku budowlanym i w czasie wojny może być niezwykle trudne. Polska buduje swój rynek pracy na osobach z Ukrainy. Ich brak to wstrząs z którym musimy sobie poradzić. Jaka będzie skala problemu dowiemy się w najbliższych tygodniach – mówi ekspertka rynku pracy.