Zapewnienie sobie miejsca do mieszkania jest jedną z kluczowych potrzeb wpływających na ogólny dobrostan (wellbeing). Opłaty za mieszkanie mają często najwyższy priorytet w domowym budżecie. Wzrost tych kosztów może wiązać się z ograniczeniem konsumpcji innych dóbr lub przyczyniać do deprywacji materialnej.
Badania Kirkpatrick i Tarasuk (2011) pokazują, że wśród mieszkańców miast o najniższych dochodach wysokie koszty mieszkania powiązane są z problemami z wyżywieniem. Podobne analizy pokazują również, że uboższe gospodarstwa domowe w USA zmuszone są do wybierania między opłatami za mieszkanie a wydatkami na zdrowie.
Bezpośredni związek między cenami mieszkań a złym zdrowiem psychicznym wykracza poza skutki ogólnych trudności finansowych dla odczuwanego dobrostanu. Wpływ ten jest różny na właścicieli nieruchomości (spłacających kredyt hipoteczny czy wynajmujących swoje mieszkanie) oraz najemców.
Badanie Masona i in. (2013) zawierało dane z lat 2001-2010 z Australii. Badacze pokazali, że najemcy, którzy plasowali się w dolnych 40 proc. rozkładu dochodów w społeczeństwie, doświadczali pogorszenia zdrowia psychicznego, gdy na rynku utrzymywały się wysokie ceny mieszkań (efekt osobny od ogólnego wpływu relatywnego ubóstwa na zdrowie psychiczne). Użyty do kwantyfikacji relatywnej kondycji psychicznej wskaźnik SF-36 Mental Component Summary był niższy o 20 proc. w okresach relatywnego pogorszenia sytuacji na rynku nieruchomości. Efekt ten nie wystąpił u osób nabywających nieruchomości na własność (choć jeśli wziąć pod uwagę okresy silnego wzrostu wysokości rat kredytów hipotecznych, jak np. końcówka pierwszej dekady XXI w. w USA, to również u właścicieli nieruchomości pojawia się stres wpływający na pogorszenie zdrowia).
Wpływ wysokich cen mieszkań na zdrowe psychiczne
Nierównowagę w oddziaływaniu wysokich cen mieszkań na zdrowie psychiczne między najemcami a kupcami mieszkań pokazał też Kuroki (2023). W badaniu zostali wzięci pod uwagę Amerykanie, którzy w latach 2013-2020 wydawali na mieszkanie (najem lub raty kredytu) ponad 30 proc. budżetu swojego gospodarstwa domowego. Okazało się, że zachodzi związek między niską dostępnością mieszkań a słabym zdrowiem psychicznym najemców. Podobny efekt nie wystąpił w odniesieniu do właścicieli mieszkań.
Użytym miernikiem zdrowia psychicznego była liczba dni w ostatnim miesiącu poprzedzającym wypełnianie ankiety, w których respondent przejawiał oznaki depresji, stresu, problemów emocjonalnych itp. Średnio najemcy przejawiali takich dni o ok. 2 więcej w miesiącu niż właściciele. W obu badaniach brano pod uwagę ludzi w wieku 25-64 lata, pracujących i nie mieszkających z rodzicami. Ponadto, właściciele nieruchomości generalnie przejawiają większy poziom satysfakcji z życia, z wielu różnych przyczyn poza kondycją psychiczną, choć różnica jest mniejsza w regionach o wysokich cenach nieruchomości (Kuroki, 2019).
Poprawa sytuacji w mieszkalnictwie to poprawa zdrowia psychicznego w społeczeństwie
Istnieją zatem powody, by sądzić, że poprawa sytuacji w mieszkalnictwie przyczyni się do poprawy zdrowia psychicznego w społeczeństwie i ogólnego wellbeingu. Jednym z pomysłów jak to uczynić, jest zazwyczaj budowa tanich, łatwo dostępnych mieszkań publicznych, ale pojawiają się obawy o to, czy duża skala takiej budowy nie przyczyni się do powstawania „ubogich dzielnic”, związanych z koncentracją osób zmagających się z różnymi formami wykluczenia. Jednak badania z Nowej Zelandii pokazują, że wzrost proporcji publicznych mieszkań w danej okolicy wpływa korzystnie na dobrostan (w szczególności na wskaźniki zdrowotne) osób je wynajmujących.
Źródło: Polski Instytut Ekonomiczny. Autorzy: Łukasz Baszczak, Dominik Kopiński, Krystian Łukasik, Szymon Ogórek, Marcelina Pilszyk, Sebastian Sajnóg, Aleksandra Wejt-Knyżewska, Katarzyna Zybertowicz