Książeczki mieszkaniowe – kłopotliwy spadek po PRL

fot. materiały prasowe

Miliony Polaków oszczędzających na książeczkach mieszkaniowych zostało nabitych w butelkę. Szacuje się, że mogli stracić nawet kilkadziesiąt miliardów dzisiejszych złotych! Jaką obecnie mają wartość książeczki mieszkaniowe i do czego można je wykorzystać?

63 lata temu rząd wydał słynną uchwałę nr 65 „w sprawie zapewnienia realnej wartości wkładów na mieszkaniowych książeczkach oszczędnościowych Powszechnej Kasy Oszczędności”. Od 1958 r. oszczędzającym zaczęto wypłacać premię gwarancyjną, dzięki której mieli mieć pewność, że realną wartość zachowa wkład do wysokości 50% kosztów budowy lub uzyskania mieszkania o powierzchni 85 m kw. Sposób waloryzacji był prosty: na ile metrów mieszkania lub domu zaoszczędziłeś w danym roku, na tyle mogłeś liczyć w momencie likwidacji książeczki mieszkaniowej w ramach premii gwarancyjnej.

W dużych miastach Polacy musieli oszczędzać w ten sposób na spółdzielcze mieszkanie lokatorskie lub własnościowe, bo na zakup mieszkania na zasadach komercyjnych mało kogo było stać. Niestety, z czasem system oszczędzania zamienił się w piramidę finansową, która w 1989 r. ostatecznie runęła wraz ze zmianą ustroju. Na lodzie pozostało kilka milionów posiadaczy książeczek mieszkaniowych, często z zawinkulowanym wkładem, co oznaczało, że zgromadzili 10-20% wymaganych przez spółdzielnie kosztów budowy mieszkania. Wskutek hiperinflacji, która w latach 1989–1990 osiągnęła poziom 1 395%, a potem denominacji, oszczędności gromadzone w latach 70. czy 80. były niewiele warte.

W obronie posiadaczy książeczek stanął rzecznik praw obywatelskich. Na jego wniosek w 1993 r. Sąd Najwyższy wydał uchwałę (III CZP 58/93), w której stwierdził, że wkład na książeczce mieszkaniowej i premia gwarancyjna nie podlegają waloryzacji na podstawie art. 358§ 3 k.c. Innymi słowy, pokrzywdzeni mają zamkniętą drogę sądową. O waloryzacji premii gwarancyjnej ma zaś decydować państwo.

Sędziowie wzięli też pod uwagę stan jego finansów. W tym czasie w rękach Polaków było ok. 5 mln książeczek mieszkaniowych. Pełna waloryzacja premii gwarancyjnej, choć rozłożona w czasie, miałaby kosztować budżet 50-80 bln zł, a po denominacji – ok. 5-8 mld zł (po obecnych cenach – kilka razy więcej). W końcówce 1993 r. GUS-owski wskaźnik ceny 1 m kw., który jest stosowany do obliczania premii gwarancyjnej, wynosił 7,5 mln zł (750 zł), zaś obecnie ok. 5 tys. zł.

Jak rządy w III RP próbowały rozwiązać ten problem?

Np. w latach 1990-1995. posiadacze książeczek, którzy brali sprawy mieszkaniowe we własne ręce, mogli uzyskać rekompensatę o równowartości ceny 5 m kw. mieszkania.

Od 1996 r. kwestię waloryzacji i wypłaty premii gwarancyjnej reguluje ustawa „o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, udzielaniu premii gwarancyjnych oraz refundacji bankom wypłaconych premii gwarancyjnych oraz niektórych innych ustaw” (aktualny tekst tej ustawy).

Obecnie ta kwestia nie budzi już takich emocji jak 30 lat temu, choć w posiadaniu Polaków może być jeszcze milion książeczek założonych przed 24 października 1990 r. Rząd podaje, że wartość zgromadzonych na nich wkładów wraz z premią gwarancyjną sięga pół miliarda złotych.

Posiadacze książeczek już nie liczą na obiecaną im w PRL waloryzację. Chcą jedynie odzyskać swoje pieniądze wraz z premią gwarancyjną, której wysokość wynosi obecnie ok. 10,2 tys. zł. Jednak, żeby ją uzyskać, muszą najpierw zrealizować jeden z celów mieszkaniowych, które określa ustawa. Dobra wiadomość jest taka, że jej najnowsza nowelizacja, która weszła w życie 19 stycznia 2021 r., znacznie rozszerzyła katalog tych celów.

Właściciele książeczek mieszkaniowych dostaną premię gwarancyjną w przypadku m.in.:

Ponadto rząd postanowił zbadać, ile faktycznie jest książeczek mieszkaniowych. Dlatego ustawa zobowiązała ich posiadaczy do zarejestrowania się w PKO BP. Warto to zrobić w tym lub przyszłym roku. Osoby rejestrujące książeczki po 1 stycznia 2023 r. będą bowiem mogły ubiegać się o premię gwarancyjną dopiero „w roku następującym po rejestracji książeczki”, czyli najwcześniej w 2024.


Autor: Marek Wielgo, ekspert portalu GetHome.pl

Exit mobile version