Przed osobami planującymi zakup nieruchomości na rynku wtórnym otwierają się możliwości, których jeszcze kilka miesięcy temu nie było. – Ruch na rynku mieszkaniowym jest rzeczywiście zdecydowanie mniejszy niż w roku 2021. Ceny zatrzymały się w miejscu w przypadku mieszkań na rynku pierwotnym i widzimy delikatne spadki na rynku wtórnym.
To rzeczywiście pierwsza od lat sytuacja, że osoba chcąca kupić mieszkanie może wynegocjować rabat – mówi Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości z kancelarii Król i Partnerzy.
- W 2021 roku zdarzały się sytuacje, że proponowana cena zakupu mieszkania rosła już w trakcie negocjacji z klientem np. o kilkadziesiąt tysięcy złotych
- Wzrost stóp procentowych sprawił, że zdolność kredytowa Polaków drastycznie spadła, co przełożyło się na zmniejszenie popytu na mieszkania
- Cena nieruchomości na rynku pierwotnym raczej stoi w miejscu. Na rynku wtórnym widać pierwsze spadki
- Wynika to z faktu, że właścicielom mieszkań bardzo często zależy, by sprzedać nieruchomość, są więc gotowi na cenowe ustępstwa
Ceny na rynku wtórnym delikatnie w dół. „Wszystko zależy od standardu i lokalizacji”
Obecna sytuacja na rynku nieruchomości to zupełna odwrotność tego, co mogliśmy zaobserwować jeszcze rok temu. Gdy kredyty były dostępniejsze zarówno klienci indywidualni jak i inwestorzy dosłownie bili się o mieszkania. Obecnie obserwujemy odwrotną sytuacje. Zainteresowanie nowymi mieszkaniami jest niewielkie, a na rynku wtórnym również ruch spadł.
W opinii ekspertów rynku nieruchomości to okazja, by kupić mieszkania taniej niż w roku 2021. Sprzedawcy są skłonniejsi do ustępstw finansowych. – Nie ma mowy o wielkich rabatach, bo mieszkania nadal są najsilniejszą lokatą kapitału – przyznaje Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości. – Jeżeli ktoś jest w potrzebie i dysponuje gotówką to mieszkania na rynku wtórnym są nawet kilka procent tańsze niż przed wakacjami. Wszystko zależy od standardu i lokalizacji, ale jeszcze niedawno oferty poniżej 350 tysięcy złotych za lokal były nieosiągalne, a teraz się takie zdarzają – przyznaje Mirosław Król. – Dyskont na jaki może sobie pozwolić właściciel to średnio 10-20 tysięcy złotych od ceny ofertowej – dodaje.
– Potrzeba mieszkaniowa Polaków nie znikła. Ona po prostu jest zawieszona lub ograniczona do ofert dostępnych dla nich finansowo. Wyobrażam więc sobie, że zainteresowanie niższymi ofertami będzie utrzymywać się na przyzwoitym poziomie – mówi Mirosław Król.
Deweloper może poczekać, właściciel indywidualny nie chce utrzymywać pustostanu
Rynek nieruchomości ostygł, ale eksperci podkreślają, że tak jak boom na szybki zakup mieszkań był chwilowy, tak całkowite zatrzymanie również nie będzie trwać wiecznie. Osoby decydujące się na zakup mieszkania na rynku wtórnym teraz mogą liczyć na lepsze oferty, ale ta sytuacja może się zmienić wraz z zatrzymaniem wzrostów stóp procentowych.
Kto obecnie decyduje się na sprzedaż mieszkania? – Osoby decydujące się na sprzedaż mieszkania zwykle są w pilnej potrzebie i nie mogą pozwolić sobie na utrzymywanie pustostanu, a w wynajmie nie widzą dla siebie perspektywy zysku – mówi Mirosław Król. – Sprzedawane są zwykle mieszkania, które przeznaczane były na wynajem lub których sprzedaż ma sfinansować utrzymanie innej nieruchomości lub budowę domu. We właścicielach jest większa skłonność do negocjacji cenowych. Klienci jednak muszą być świadomi, że nie można zaoferować komuś kto chce sprzedać mieszkanie za 400 tysięcy złotych 300 tysięcy i kwota ta zostanie zaakceptowana – mówi ekspert.
– Otrzymujemy od klientów upoważnienia, by negocjować ceny. Spadki póki co to tylko rynek wtórny. Wiele zależy od sytuacji indywidualnej właściciela nieruchomości – dodaje Mirosław Król.